Musiałam przeczytać tę książkę, żeby zrecenzować dwójkę i na początku miałam podobne odczucia, co Blair. Z tym, że nie oczekiwałam kiczu, bo widziałam dość dobre opinie, ale znanego schematu - nastolatkowie, postapo, gdzieniegdzie w recenzjach przewijały się zdania o czarnym humorze bohaterów - juhu.
A tu takie zaskoczenie.
Blair ma rację. Po lekturze „Deadline” w szczególności można spokojnie stwierdzić, że zombie stanowią swoisty element otoczenia, a dla niektórych nawet sposób na osiągnięcie celu. Ludzie przyzwyczaili się do szwendających się wokoło trupów i chociaż są oni dla nich źródłem niezaprzeczalnego niebezpieczeństwa oraz uczucia grozy, to są także złem, które znają i z którym nauczyli się żyć. W moich oczach zombie u Grant robią za pretekst dla autorki (świetnie wykorzystany, zresztą) do ukazania rzeczywistości, w której ludzkość, w przeważającej ilości, jest przerażona wizją bezpośredniego kontaktu z innymi osobami, a każde drzwi i przejścia zdobi tester krwi, wykrywający aktywną amplifikację wirusa. Nikogo nie dziwi filozofia „najpierw strzelaj, potem pytaj”, bo dzięki niej możesz uratować swoją rodzinę, sąsiadów lub całe miasto.
Świat jest spójny, wiele rozwiązań technologicznych i proceduralnych sprawia wrażenie bardzo logicznych dla porządku w nowej rzeczywistości (mam tu na myśli te wszystkie ograniczenia swobody, ciągłe badania krwi, procedura odkażeniowe).
Jak ja kocham pragmatyczne suki, które są inteligentne i nie dają się łatwo wyprowadzić z równowagi.

Georgia niewątpliwie taka jest, więc narracja w jej wykonaniu, to czysta przyjemność. I żadna nastolatka, tylko bodajże 25-latka. Thank God.
Intryga z jednej strony przyjemna, z drugiej jak się nad tym głębiej pomyśli, to mało oryginalna. Takie spiski, to nie pierwszyzna. No i to teatralne zachowanie oczywistej postaci Złego w ostatnich scenach. A dupa, dwójka pokazuje, że nie negatywni bohaterowie autorki mieli w tym swój cel.
I to zakończenie... Grant, coś Ty ze mną, kobieto, zrobiła?
[spoiler]Zryczałam się strasznie po śmierci Georgii. Bardzo ją polubiłam, a scena, w której żegna się z blogerami i ten biedny Shaun, który musi ją zastrzelić... masakra dla mojego rozemocjonowanego serduszka.

[/spoiler]
Dobrze, że miałam już pod ręką drugą część.
Tytuł oryginału: Deadline
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Data wydania: 23 października 2013
Cena okładkowa: 34,90
Format: 145 x 205 mm
Liczba stron: 504
ISBN: 978-83-7924-066-1
Od wydarzeń rozgrywających się w „Feed” mija kilkanaście umiarkowanie spokojnych miesięcy, kiedy to na progu Shauna Masona staje pani naukowiec, przynosząca ze sobą nie tylko garść wstrząsających rewelacji, ale także kłopoty, które od tej chwili nie opuszczą naszej wesołej bandy dziennikarzy-blogerów nawet na krok. A to oznacza więcej spisków na skalę światową oraz spisków w spiskach, spiskami pokrytych. Ok, może i trochę przesadzam, intryga nie jest aż tak zagmatwana, ale wiele rzeczy ma swoje drugie dno, a niewidoczny oraz nieznany wróg sprawia czasami wrażenie wszechwiedzącego narratora. Ten element jest dla mnie wciąż nieco trudniejszy do strawienia, ale poza tym fabuła jest prawdziwie wyborna. Logicznie spójna, nie rażąca głupstwami i należycie wciągająca. Przepraszam, chciałam napisać zasysająca, bo tylko tak można określić przymus czytania do późnych godzin nocnych. Zakończenie może trochę zirytować, bo zajeżdża uszczęśliwianiem Czytelnika, ale uznałam, że warto zaufać Grant i już zacieram łapki na myśl o komplikacjach w życiu bohaterów, które z tej machlojki fabularnej niewątpliwie wynikną.
[spoiler]Georgia ewidentnie została sklonowana i nawet rozumiem powody, dla których mogło tak się stać. Ale nic to, jak pisałam, że zaufam w tym autorce, to zaufam i zaczekam, co ma mi do powiedzenia na ten temat w Blackout.
Za to bliskie końca sceny, w których Shaun i Becks jadą sami do przez opustoszałe miasta - zajebiste fragmenty, w świetny sposób ukazujący obawę człowieka przed jeszcze gorszym nieznanym od tego, co musi przeżywać na co dzień.[/spoiler]
W przeciwieństwie do „Feed”, narratorem historii jest brat Georgie, Shaun. I jakby to ująć najdelikatniej… jest on wariatem. Trzeźwo myślącym (tylko dlatego, że zdaje sobie sprawę ze swojego stanu), niebezpiecznym i cwanym, ale wciąż wariatem. Absolutnie go uwielbiam! Ma swoje gorsze momenty, wybuchy złości oraz egocentryczne zachowania, niektóre z nich można właściwie podpiąć pod mobbing w pracy (czy w tym świecie jeszcze takie pojęcie funkcjonuje? Czy kogoś właściwie to obchodzi?), ale facet zwyczajnie ma coś w sobie i w swoim podejściu „jestem, jaki jestem i mam w dupie, co o tym myślicie”. Przyznaję, że brakowało mi trochę pragmatycznego i kalkulacyjnego toku myślenia Georgii, ale za to przy Shaunie nie da się nudzić nawet na chwilę.
Główny bohater nie doszedłby jednak do niczego bez swoich sidekicków. Blogerzy, znani wcześniej jedynie z nazwisk oraz z pikselowych twarzy w wideokonferencji, zostają wprowadzeni do fabuły również cieleśnie. Relacje między nimi nieustannie się zmieniają, brzmią realnie i stanowią obok głównej intrygi jeden z najważniejszych motywów. To oni zostają zmuszeni do walki o życie przez informacje, do których udało im się dotrzeć. Na ich barkach spoczywa odpowiedzialność, co powinni z taką wiedzą zrobić, a także świadomość, że szczęśliwy i spokojny koniec może nigdy nie nadejść, gdyż wcale nie jest powiedziane, że wyjdą z tego wszystkiego żywi. Każda z tych postaci stała się w mojej głowie częścią niepodzielnej grupy, która funkcjonuje dla mnie jako całość, a utrata kogokolwiek z jej członków na pewno by mnie zasmuciła.
Czy mogę napisać o tej książce coś więcej, aby zachęcić Was do jej przeczytania? Zapewne zawsze by się coś znalazło, ale dla zdrowia Waszych oczu chyba już wystarczy.

Dla mnie jest to jedna z najlepszych i najzgrabniej napisanych powieści o tematyce zombie, z bardzo szybką akcją i zapadającą w pamięć kreacją bohaterów. Główną oś fabularną spokojnie można podpiąć pod thriller polityczny, ale gwarantuję Wam, fani porządnych postapo, że na pewno znajdziecie tu dla siebie coś ciekawego.
The problem with reading a good book is that you want to finish the book, but you don't want to finish the book.