Wyprawa w Góry Księżycowe
Autor:
Mark Hodder
Wydawnictwo:
Fabryka Słów
Ilość stron:
578
Data premiery:
30-08-2013
Opis z okładki:
KOLEJNA POWIEŚĆ ZDOBYWCY NAGRODY IM. PHILIPA K. DICKA 2010 r.
Jest rok 1863, ale nie ten, który być powinien. Czas bardzo zboczył z kursu i mają miejsce wydarzenia, które doprowadzą do niszczycielskiej wojny światowej. Premier lord Palmerston uważa, że posiadając wszystkie trzy Oczy Naga będzie w stanie wpłynąć na przebieg zdarzeń i uniknąć wielkiej wojny. Już ma w swoich rękach dwa kamienie, ale trzeci musi dla niego zdobyć sir Richard Francis Burton. Dla agenta królewskiego jest to szansa na powrót w Góry Księżycowe, gdzie mógłby podjąć drugą próbę odnalezienia źródeł Nilu. Szyki miesza mu rywal John Hanning Speke, a eskalacja konfliktu może doprowadzić do wojny, której próbuje zapobiec Palmerston! Zaplątany w sieć przyczyn, skutków i nieuchronności Burton nie zdaje sobie nawet sprawy, o jak wysoką stawkę toczy się gra. Ostateczne starcie nastąpi w Londynie, gdzie w roku 1840 Burton musi stanąć oko w oko z człowiekiem odpowiedzialnym za zamieszanie w czasie – Skaczącym Jackiem!
SIR RICHARD FRANCIS BURTON – Podróżnik, poliglota, uczony i agent królewski, czy też może marionetka na usługach sił, których nie jest nawet w stanie pojąć?
ALGERNON CHARLES SWINBURNE – Słynny poeta o ognistej czuprynie, poszukiwacz wrażeń i wyznawca markiza de Sade'a; ból sprawia mu przyjemność, a brandy doprowadza do ruiny!
Trzeci tom przygód Burtona i Swinburne'a stanowi zwieńczenie cyklu, który rozpoczął się Dziwną sprawą Skaczącego Jacka i Zdumiewającą sprawą Nakręcanego Człowieka.
Moja opinia
Cóż tu od początku do końca chodziło o podróże w czasie. Skaczący Jack ją zaczął, a Burton musiał skończyć. Najlepsze z tego jest to, że niepozorny z pozoru Herbert Spenser miał w tym swój udział. Był dla mnie totalnym zaskoczeniem, mimo, że w pewnym momencie autor podsunął nam podpowiedź, która była intrygująca, ale została zbagatelizowana, nie tylko zresztą przez mnie. Izabel Arundell jest totalnym zaskoczeniem, a zarazem trochę nierealną angielką, bo czyż dama nie powinna jeździć na koniu po damsku, a nie jak Indianin kierować koniem za pomocą nóg? Mam wrażenie, że autora trochę poniosło i zaczął mi przypominać trochę Karola Maya. Co wprawia w zachwyt dziesięciolatkę, raczej nie będzie… trzydziestolatki. Zresztą to jedyna rzecz, która mi szwankowała. We wcześniejszych tomach tak nie było.
Trójka jest całkowicie inna od reszty. Ma inny klimat. Trochę przypomina mi przygody Tomka Wilmowskiego. Jednak coś mi się do końca nie zgadza w wyprawie do Afryki. Mamy rok 1963. Akcja zaczyna się dokładnie w miejscu gdzie skończył się II tom. W świecie Burtona i Swinburne'a Afryka została mocno spenetrowana przez białego człowieka. Jego widok nie jest dla tubylców czymś nowym. Mam wrażenie, że relacje między członkami wyprawy a tubylcami są lekko sztuczne. Brakuje im troszeczkę realizmu, ociupinkę. Druga rzecz, która również nie przypadła mi do gustu to nawiązanie do kopalni Mori Tolkena czy Kopalni Króla Salomona. Rozważny Trounce sprawdza głębokość studni za pomocą kamienia, wypisz wymaluj hobbit, a Swinburne'a jeszcze żartuje z tej sytuacji, jakby znał dzieło mistrza. To było pojechanie po bandzie.
Akcja w Górach Księżycowych dzieje się dwutorowo. Część dotyczy roku 1863, a druga lat 1914-1918. Łącznikiem jest oczywiście Burton. Od pierwszych stron książki autor od razu uświadamia to czytelnikowi, żeby nie było wątpliwości, a potem to już tylko dąży się do jednego, żeby dowiedzieć się jak do tego doszło. Makabra i zbrodnia zostały zastąpione w tym tomie barbarzyństwem, którego dopuszczono się pod pretekstem tej czy innej ideologii lub takiej czy innej polityki socjalnej. Trudno przejść nad tym do porządku dziennego.
Książka poniekąd kończy się słowami jakie wypowiada Burton: „Tu się zaczyna. I tu się kończy. Nie źródło, a kolejna część cyklu.” To samo sedno, a zarazem przenośnia.