
Tytuł: Miasteczko Nonstead
Autor: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Styczeń 2012
Liczba stron: 304
Cena: 34,99 zł
Seria: Asy polskiej fantastyki
Opis z okładki: To Nonstead. To cholerne miasto kryje w sobie coś, co niszczy ludzi. Jednego po drugim.
Uwielbiam strach. Nie ma prawdziwszego uczucia od strachu. Ci, którzy uważają miłość za uczucie silniejsze, chyba nigdy się naprawdę nie bali.
Ci których dotknęło Zło, nie zamieniają się w krwawe bestie. Nie mordują zatracając się w krwawym szale. Po prostu znikają, tak jakby coś się nimi żywiło. Ich jaźń zapada się w siebie niczym strawiona. A zły tymczasem zanosi się strasznym, obłąkanym śmiechem szaleńca, który właśnie zgasił kolejne życie.
Podobnie jak ból, który przekazuje mózgowi informację, że coś niedobrego dzieje się z ciałem, strach mówi, że coś nie w porządku z rzeczywistością. Ostrzega nas, że pojawiło się nowe zagrożenie. Informuje, że nadeszło nieprzewidziane i o niewiadomych konsekwencjach.
Myślicie, że w naszym świecie na wcielone Zło nie ma już miejsca? To tak jakby sądzić, że lew śpi, bo nie ryczy.
Moja opinia: Idąc za ciosem, a raczej za "Barem dla potępionych", sięgnęłam po kolejną pozycję z literatury grozy. I tym razem jednoznacznie, bez wahania oceniam tę książkę jako wartą uwagi oraz przeczytania.
Zawiera w sobie spokojniejsze momenty, dzięki którym w końcu się zmuszałam do snu, by kolejnym wieczorem powrócić do - jakże ukochanego przez mnie! - małego i targanego "przekleństwem" miasteczka Nonstead. Książka ta miała w sobie wszystko to, co lubię w pozycjach z dreszczykiem. Świetny klimat, nastrój wszechogarniającego ludzi strachu i niepewności, dobrą fabułę, której karty odsłaniane są stopniowo i na tyle, że czytając ostatnie strony nadal nie wiemy wszystkiego i chcemy już, żeby bohaterowie do cholery odkryli o co chodzi!; oraz w końcu sympatycznych bohaterów.
Charaktery owych bohaterów może nie są pogłębione wzdłuż i wszerz, ale naprawdę nie ma się do czego przyczepić, do fabuły i do akcji taka kreacja wystarczała i sprawiała, że czytelnik mimo wszystko choć trochę się do nich przywiązywał. Bardzo podobała mi się dwójka głównych bohaterów, dociekliwy pisarz, Nathan, oraz osiłek i drwal, Skinner. Wykształcony i oczytany umysł oraz prosty, choć czasem nieco agresywny człowiek. A jednak to połączenie wyszło sprawnie, ludzi tych połączyła bardzo podobna potrzeba - wyjaśnienia co dręczy mieszkańców Nonstead, a tym samym także prawie że bezgraniczna ufność w teorie tego drugiego.
Fani bardzo strasznych historii mogą się poczuć zawiedzeni. Było kilka scen unoszących włoski na karku, ale generalnie to co urzeka w tej książce to wszechobecny nastrój i atmosfera zgnębionych mieszkańców małego miasteczka, udających, że wszystko jest w porządku. A wszystko to potęgowane dodatkowo przez wybryki jesienno-deszczowej pogody. Tak więc nie ma co liczyć na obrywane głowy

Rozśmieszyło mnie to, że Nathan zaraz po sprowadzeniu się do Nonstead "zaopiekował" się kotką, która szwendała się przy domu. To już jest chyba jakiś kanon - nowe miejsce, nowy dom, błąkające się zwierzę, które przygarnia bohater

[spoiler]Szkoda tylko, że te zwierzątka bardzo często kończą tak samo, czyli jako ostrzeżenie dla naszego bohatera i giną śmiercią zazwyczaj jak najbardziej widowiskową. Serio, co to za umowna symbolika?

Bardzo często pada też słówko "burknął" albo "bąknął" (na szczęście nie pierdnął

Zastanawia mnie też postać
[spoiler] Daisy w sieci. Maggora chyba możemy uznać za diabła, wysłannika diabła? Daisy mogłaby być każdą inną ofiarą forum, a jednak odniosłam wrażenie, że działa w pewnym sensie równoważąco i uspokajająco na forumowiczów, nie w bezpośredni czy nachalny sposób, ale dobrym słowem i radą stara się postawić człowieka na nogi i opanować jego kiepski stan. Czy mógł być to anioł? Coś w rodzaju walki o dusze, ale bez tak dalekiego wpływu jak ta zła strona barykady, której pomysłem było to forum?[/spoiler]
Zakończenie w epilogu było dla mnie nieco przewidywalne, ale to dopiero po przeczytaniu ostatniego zdania z ostatniego rozdziału, także do tamtej pory nie byłam pewna, jak to się wszystko skończy.
Naprawdę polecam tę książkę, a już szczególnie na jakieś deszczowe i bardzo wietrzne wieczory czy też noce, w ciszy i spokoju, aby zagłębić się w historię odkrycia tajemnicy miasteczka Nonstead
