Jestem po przeczytaniu drugiego tomu i z całą pewnością mogę napisać, że mi się podobał. Nawet bardziej niż pierwszy tom. Myślę, że to ze względu na to, co było przedmiotem zagadki. Magia, voodoo oraz animatorzy. Jednak interesuje mnie to bardziej niż potyczki i przepychanki wśród wampirów, może dlatego, że o nich wiem już raczej wystarczająco, chociaż różnią się oczywiście sposoby ich przedstawienia w poszczególnych książkach. A tak nekromancja, magia szamanów i voodoo to dla mnie prawie całkowicie niezbadany teren, więc zdecydowanie ciekawiej mi się o tym czyta.
EDIT
Konsekwentnie idziemy dalej, czyli 3 i 4 tom za mną

I o ile trzeci podobał mi się bardzo, to czwartym byłam strasznie rozczarowana. Dlatego też skupię się na tej części, bo jak wiadomo łatwiej przychodzi krytyka
Główny (powiedzmy) wątek, czyli sprawa ze zniknięciami zmiennokształtnych
[spoiler]okazała się przypadkiem, w którym działają dwie niezależne od siebie siły. Polowania urządzane przez policjantów zostały nam całkiem dokładnie przedstawione, tym bardziej że bohaterowie zostali przez nich uwięzieni. Ale co z drugą stroną barykady? Nie dowiedziałam się niczego na temat czarowników. Czemu tu przybyli, kim byli, w jakim celu oskórowali zmiennokształtnych - może w innym niż jedynie mocy, czemu potrzebowali skóry każdego rodzaju zwierzęcia?[/spoiler]
I tyle na temat "głównego" wątku, bo miałam wrażenie, że bardziej do tego określenia pasują relacje między bohaterami i wszelki zawirowania w związkach.
[spoiler]Nie cierpię Richarda. I nie cierpię Anity z Richardem. Są tak cholernie niedobrani, że aż głowa mała. Po 2 miesiącach ona zgadza się za niego wyjść, ale ma masę wątpliwości. Jakby robiła wszystko, żeby sam z niej zrezygnował, co byłoby dla niej wygodniejsze. I to punktowanie jego zachowań. "Weszłam do domu wykończona, a on o nic mnie zapytał. Punkt dla niego." Kto sobie poradzi z takim podkładaniem jego charakteru oraz przyzwyczajeń pod mikroskop? Jak po 2 miechach miałby o niej wszystko wiedzieć i w ogóle nie popełniać błędów?
Facet w tym związku nie jest facetem. Jest nim Anita. Richard jest potworem, który, wielokrotnie było wspominane, porasta raz w miesiącu sierścią, nie ma prawa kwestionować jej decyzji, kłócić się, wkurwiać i być zazdrosnym. Może ją zrozumieć albo nie, a jak się nie podoba to wypad chłopcze. Zdominowała go baba całkowicie.
Mistrzowi Miasta nie podoba się ten związek, więc wymusza zgodę na spotykanie się z Anitą, bo "należy mu się taka szansa, jak Richardowi". Gówno ci się należy. Ale dziewoja uważa inaczej i widzi w tym sprawiedliwość. Niech już lepiej przyzna, że ma realny powód na to, żeby się z nim spotykać z cierpiętniczym wyrazem twarzy.[/spoiler]
Niezmiennie cudownie zimny, inteligentny i bezlitosny pozostaje Edward, i chwała Ci za to Boże

Oby następna część wróciła na właściwe tory, bo mnie ten układ sił (wątek romantyczny na rzecz wątku kryminalnego) przestaje bawić.
I niech szlag trafi te koronki! Ciągle się pałętają w czyjejś odzieży, a i rzęsy jak koronki naturalnie można spotkać. Arghhhhh.
Nie jestem wielbicielką Jean-Claude'a nawet w czysto fizycznym aspekcie. Autorka ubiera go w koszule nocne(!), rozchełstane marynarki, półprzezroczyste mgiełki na ciele i próbuje mi wmówić, że to może brzmi kobieco, ale jest niesamowicie seksowne. Brzmi kobieco. Brzmi delikatnie. Koniec kropka.
A jednak w facecie jest jakieś drugie dno. Ciągle coś knuje i manipuluje innymi. Lubię kombinatorów, więc może się okazać, że i w nim znajdę jakieś plusy.
The problem with reading a good book is that you want to finish the book, but you don't want to finish the book.