Tytuł: Dziecko Odyna
Autor: Siri Pettersen
Cykl: Krucze pierścienie
Tom: 1
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 17 maja 2016
Liczba stron: 648
Opis:
Pierwszy tom cyklu „Krucze pierścienie”. Oryginalnej sagi fantasy osadzonej na staronordyckim gruncie. Cykl ten ma szansę stać się dla literatury fantasy tym, czym dla kryminału stały się książki Larssona, Nesbo i Läckberg. Wyobraź sobie, że brakuje ci czegoś, co mają wszyscy inni. Czegoś, co stanowi dowód na to, że należysz do tego świata. Czegoś tak ważnego, że bez tego jesteś nikim. Jesteś zarazą. Mitem. Człekiem. Dzikus z Północy kaleczy nożem niemowlę, by ukryć, że dziewczynka urodziła się bez ogona. Gnijący członek Rady desperacko walczy o to, by wywołać wojnę. Ubóstwiany syn z arystokratycznego rodu wyrzeka się własnego dziedzictwa i godzi mieczem w swoich. Mieszkańcy opuszczają swoje domy i gospodarstwa ze strachu przed istotami, których nikt nie widział od tysiąca lat. A rudowłosa, bezogoniasta dziewczyna ucieka, by ratować życie, i nie wie, że to wszystko dzieje się z jej powodu.
Komentarz:
Powiem szczerze, że „Dziecko Odyna” mnie zawiodło – spodziewałam się więcej, bardziej, lepiej. A się okazało, że kilka elementów zepsuło cały efekt.
Najbardziej przeszkadzała mi narracja – autorka albo rozpisywała się o szczegółach, albo wręcz skąpiła informacji, nie opisując sytuacji wystarczająco szeroko, czasem była chaotyczna, innymi razy jakby zagubiona.
W pewien sposób narracja wpływała też na bohaterów, np. poprzez dodawanie im zbędnych zdań, narzekań, spostrzeżeń, które ostatecznie sprawiły, że główna bohaterka, Hirka, została wykreowana na dziecko. Irytujące dziecko. Niby miała jedynie 15 lat, ale w świecie raczej niezbyt miłym, co powinno się przełożyć na szybsze dorastanie. Dziewczyna ta to jednak naiwny dzieciak, który nawet nie umie przemyśleć sytuacji i nie jest w stanie skupić się na istotnych kwestiach – miota się trochę tu, trochę tam, zajmując kolejne karty książki (może płacą autorce od słowa i stąd naprodukowała tyle zbędnych zdań?). Autorka - za sprawą narracji - wykreowała Hirkę jako osóbkę, która nie potrafi myśleć o kilku rzeczach na raz i jest w tym myśleniu dość powolna i niepojętna. Na pewno nie jest to typ postaci, którą mogłabym polubić, a już tym bardziej zdolnej do tego, by mnie zaskoczyć lub zafascynować. Hirka jest po prostu nudna. Co prawda w miarę upływu rozdziałów było z nią coraz lepiej, jednak to nadal nie to, co najchętniej bym widziała.
Fabularnie książka ta ma się już lepiej – widać, że był tu jakiś pomysł, który można ciekawie rozwinąć, co mam nadzieję, nastąpi w kolejnym tomie. Niemniej bywały momenty, gdy czyny bohaterów były sztywne, wymuszone, bez życia. Przy czym jestem skłonna obwinić za to – po raz kolejny – kiepską narrację, która nie była w stenie przekazać tego w interesujący sposób.
Tym bardziej śmieszne jest stwierdzenie z okładki o tym, że książka jest pięknie napisana. Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi na myśl, to fakt, że wspomniany cytat pochodzi z jakiejś norweskiej gazety, co jedynie oznacza, że w oryginale być może jest to prawda. W polskim przekładzie próżno jednak szukać tego piękna, bowiem tłumaczenie najwyraźniej odarło te książkę z wszelkich ewentualnych ozdobników i językowych zalet.
Być może będzie lepiej. Na pewno pomysł ma potencjał, więc książka nie jest jeszcze może stracona.