Kolejny to:Qarola pisze:Zabrzmia? gong.
Wspomnienia uderzy?y we mnie ze zdwojon? si?? - upa?, piasek, strach.
Magia lamii wystrzeli?a jak atakuj?ca kobra. Odskoczy?am w ostatniej chwili, unikaj?c wpadni?cia w jam?, która utworzy?a si? w piasku tam, gdzie jeszcze przed momentem sta?am.
Fechtmistrz przyskoczy? do mnie w mgnieniu oka. Zaatakowa?, wyprowadzaj?c podr?cznikowy „cios gniewu" - pot??ne, uko?ne ci?cie z prawej, skierowane w dó?. Uchyli?am si?. Ostrze przeci??o powietrze obok. Z?apa?am go?cia za fraki i uderzy?am z g?ówki w czo?o.
Masz, ty nieudaczniku.
Krew sp?yn??a mi po twarzy. Oczy Szermierza uciek?y w g??b czaszki i mój przeciwnik osun?? si? na ziemi?.
Oj.
Odwróci?am si?. Z naprzeciwka nadbiega? bizo-no?ak. Nabranie pr?dko?ci zabra?o mu moment, ale teraz wielki, masywny, parskaj?cy gniewnie zniekszta?conymi nozdrzami, wydawa? si? niepowstrzymany. Curran obserwowa? go ze znudzon? min?. W ostatniej chwili usun?? si?, wystawiaj?c nog?. Zmiennokszta?tny potkn?? si?, a Curran pomóg? mu si? przewróci? silnym ciosem w kark. Bizono?ak run?? na piasek niczym drapacz chmur. Wstrz?sn??a nim fala drgawek, po czym znieruchomia?, z g?ow? wykr?con? pod nienaturalnym k?tem.
Upadaj?c, musia? skr?ci? kark. Jego pier? nadal si? porusza?a. Ten przynajmniej nie zgin?? na miejscu. Curran sta? nad nim z zak?opotan? min?.
Dali rzuci?a ostr? komend? w nieznanym mi j?zyku, jednocze?nie podrzucaj?c w gór? pasek papieru ry?owego. Karteczka znikn??a z cichym pykni?ciem.
Spojrzeli?my wyczekuj?co na lami?. Nic. Porusza?a ramionami, gromadz?c moc do jakiego? paskudnego zakl?cia.
Pewnie magia Dali by?a niewypa?em.
Naraz nad g?ow? lamii rozb?ys?o jaskrawe, ró?owe ?wiat?o, które uformowa?o si? w ?wietliste szcz?ki o demonicznych k?ach. Paszcza poch?on??a lami?, szyj?, ?okcie, korpus, i znikn??a.
Rozleg?o si? g?o?ne chrupni?cie i lamia zacz??a si? wykr?ca?. Jej g?owa odwróci?a si? o sto osiemdziesi?t stopni, kark p?k?, przez skór? w zgi?ciu r?k przebi?y si? ostre ko?ci ?okciowe, a w ko?cu istota przegi??a si? w ty? jak kwiat ze z?aman? ?odyg?.
Odwróci?am si? powoli i spojrza?am na Dali.
- Heh, chyba jednak zadzia?a?o. - Wzruszy?a ra-mionami.
T?um oszala?.
Jim czatowa? na nas przy Z?otych Wrotach i zgrzyta? z?bami.
- A co z ledwie ledwie zwyci?stwem?
- Mówi?e?, ?e mamy by? nieudolni! Patrz, nawet nie dotkn??am miecza. R?bn??am go?cia g?ow?, jak ulicznik.
- Zaatakowa? ci? m??czyzna z mieczem, a ty go rozbroi?a? i obali?a? w ci?gu dwóch sekund! - Popatrzy? na Currana, który wzruszy? ramionami.
- Nie moja wina, ?e nie umia? si? przewraca?.
Jim przeniós? surowe spojrzenie na Dali.
- Co to, u diab?a, mia?o by??
- Szkar?atne Szcz?ki ?mierci.
- Kiedy zamierza?a? mnie poinformowa?, ?e ?amiesz ludzi jak zapa?ki?
- Mówi?am, ?e rzucam kl?twy.
- Mówi?a?, ?e nie dzia?aj?!
- Mówi?am, ?e nie zawsze dzia?aj?. Ta najwyra?niej zadzia?a?a. - Dali zmarszczy?a czo?o. - Zreszt? nie rzuca?am ich nigdy na ?ywych przeciwników. To by? wypadek.
Jim spiorunowa? nas wzrokiem. Podk?adka p?k?a mu w d?oniach. Odwróci? si? na pi?cie i odszed?, tupi?c.
- Chyba zranili?my jego uczucia - skwitowa?a Dali, odprowadzaj?c Jima spojrzeniem, po czym ruszy?a za nim.
- Co, do cholery, mia?em zrobi?, z?apa? tego bizo-no?aka, ?eby nie upad?? - prychn?? Curran.
Oraz:aneta91 pisze:Poda?am jej dziesi?taka.
- Chcesz pi?? sztuk? - zapyta?a Glenda.
- Nie. Chc? zadzwoni?. - Tak? rozmow? najlepiej przeprowadzi? poza biurem.
Glenda po?o?y?a aparat na ladzie, sprawdzi?a sygna? i wzi??a dziesi?? dolarów. Wybra?am numer Twierdzy, przedstawi?am si? bezcielesnemu kobiecemu g?osowi po drugiej stronie i poprosi?am o po??czenie z W?adc? Bestii. Odezwa? si? niemal natychmiast.
- Zamierzam ukry? si? razem z Jimem.
Cisza, która zapad?a po moim o?wiadczeniu, brzmia?a zdecydowanie z?owrogo. Mo?e my?la?, ?e jego superpoca?unkowe moce mnie zmieni?y? Marzenia. Musia?am trzyma? go z daleka od sprawy Dereka. Nie potrzebowa? dodatkowego obci??enia.
- My?la?am o tym, co zdarzy?o si? dzisiaj rano. - Stara?am si? mówi? spokojnie i do rzeczy. - Kaza?am zmieni? zamki. Je?li jeszcze raz przy?api? ci? w moim mieszkaniu, z?o?? oficjaln? skarg?. Przyj??am od ciebie jedzenie, pod przymusem, ale przyj??am. Uratowa?e? mnie raz albo dwa i nawet widzia?e? prawie nag?. Zdaj? sobie spraw?, ?e oceniasz to wszystko wed?ug norm zmiennokszta?tnych i oczekujesz, ?e po?o?? si? przed tob? z roz?o?onymi nogami.
- Niekoniecznie. - Jego g?os by? tak spokojny jak mój. - Mo?e by? na czworakach. Albo przy ?cianie, je?li wolisz. Tudzie? na stole kuchennym. Mo?esz by? nawet na górze, je?li b?dzie warto.
Nie zazgrzyta?am z?bami - móg?by us?ysze?. Uczepi?am si? spokoju i rzeczowo?ci.
- Nie rozumiesz. Mówi?: nie.
-Nie?
- ?adnego seksu, w ?adnej pozycji, ?adnych nas.[...] Rany. Z trudem to prze?kn??am.
- Za ka?dym razem kiedy my?l?, ?e osi?gn??e? szczyt arogancji, ty pokazujesz mi nowe mo?liwo?ci. Twój egoizm jest jak wszech?wiat, ci?gle si? rozrasta.
- Mia?a? ochot? zawlec mnie do ?ó?ka.
- Mia?am ochot? wsadzi? ci sztylet pod ?ebro i uciec z wrzaskiem. W?ama?e? si? do mnie i zacz??e? ob?linia?! Jeste? chory! I nie wyje?d?aj mi tu z wyczuwaniem mojego po??dania, bo to brednie!
- Nie potrzebuj? u?ywa? do tego nosa. Wystarczy?o spojrze? na to rozmarzenie w oczach. I poczu? twój j?zyk w ustach.
- Ciesz si? tym wspomnieniem - warkn??am. - Bo nie b?dziesz mia? okazji go od?wie?y?.
- Id? gra? w te swoje gierki z Jimem. W razie potrzeby was znajd?.
Arogancki dupek.
- Wiesz co? Je?li znajdziesz nas przed up?ywem trzech dni, osobi?cie ugotuj? ci kolacj? i podam na tacy, nago. - Przyrzekasz - Tak! Pieprz si?!
Rzuci?am s?uchawk?. Tak, idealny przyk?ad spokoju i rozs?dku.
Aschi pisze:" - Czy mog? ci przynie?? co? do jedzenia, Wasza Wysoko??? Czy mog? powiedzie? ci, jaki jeste? silny i m?dry, Wasza Wysoko??? Czy mog? ci? wyiska?, Wasza Wysoko??? Czy mog? ci? poca?owa? w ty?ek, Wasza Wysoko??? Czy mog...
Urwa?am , dostrzegaj?c, ?e Rafael nagle skamienia?. Siedzia? niczym pomnik, ze wzrokiem wbitym w jaki? punkt ponad moim ramieniem.
- Stoi za mn?, tak?(...)
- Owszem, mo?esz poca?owa? mój ty?ek. Zwykle nie przepadam za naruszeniem przestrzeni osobistej, ale przecie? jeste? Przyjacielem Gromady, a twoje us?ugi raz czy dwa nam si? przyda?y. Staram si? spe?nia? ?yczenia osób przyja?nie nastawionych do moich ludzi. Mam tylko jedno pytanie, czy to ca?owanie b?dzie z?o?eniem ho?du, rodzajem oporz?dzania czy te? cz??ci? gry wst?pnej?"
No te by?y najlepsze tak uwa?am. Humor w serii jest mia?d??cy.