Trzecią część połknęłam w jeden dzień. Jak zaczęłam czytać o 9, tak oderwałam się dopiero wieczorową porą. Czytając szybko, będąc wciągniętą w fabułę, nie zwróciłam uwagi na felerne tłumaczenie. Jedyne, co na szybko da się wyłapać, to dziwaczna konstrukcja pojedynka- nie bardzo wiedziałam, jak się do tego odnieść, czy to jakiś neologizm, czy nieprzetłumaczalne słowo. W każdym bądź razie konstrukcja niezręczna.
Po raz kolejny, po drugim tomie, zachwyca wplecenie wątku mitologicznego, [spoiler] tym razem hinduskiego.[/spoiler] I znowu- nie jest to płaska kalka kilku sztampowych symboli czy postaci, ale naprawdę poważne wejście, chociaż temat nie jest ciągnięty ani długo, ani głęboko, to daje pojęcie o wyobrażeniu i zachęca do dalszych poszukiwań.
Pomysł z areną i nielegalnymi walkami dodaje pikanterii. Autorzy nie oszczędzają swoich bohaterów [spoiler](vide Derek- aż czuć było okrucieństwo, czytając opis wydarzeń).[/spoiler] Duża różnorodność walczących- strasznie podoba mi się wprowadzanie nowych, nie przetworzonych przez bestsellerowe fale postaci, symboli, mitów, a także zupełnie nowe spojrzenie na te, wydawałoby się, zupełnie znane i znajome (jak już wspomniałam we wpisie o 2 tomie, m.in. wampiry). Arena i wspomnienia Kate przywołały mi w pamięci Ciri i jej walki dla publiczności. Motyw bardzo dobrze zagospodarowany, ani chwili się nie nudziłam,[spoiler] chociaż od początku wiadomo było, że przecież Kate na arenie znaleźć się musi

[/spoiler]
Wątek Kate i Currana- dobrze poprowadzone napięcie, niesamowite dialogi, ale czasem nie jestem w stanie uwierzyć w to, że Kate się go boi? Są takie momenty w książce tzw. "przypominajki" kto jest kim i co było w zeszłym tomie i czasem pojawia się tam wątek strachu lub rzekomej nienawiści/nie lubienia. A jak się spotykają- widać chemię, widać zadziorność, widać przekomarzanie się, rywalizację, ambicję, rodzące się uczucie- ale nie przekonuje mnie ów strach Kate. Czekam, aż obydwoje zejdą z piedestału twardzieli, a przelotne romantyczne momenty między nimi mnie rozczulają i budzą chęć na więcej. W tej relacji każde z nich może się odsłonić i pokazać z nieznanej nam strony.
Strasznie podoba mi się postać Andrei i jej wątek z Rafaelem- ciekawy i przezabawny. Dobrze, że Kate znalazła przyjaciółkę i dobrze, że Andrea wprowadza element techniki, nie tylko samą magię. Historia Rafaela o zalotach i kocie sprawiła, że prawie popłakałam się ze śmiechu. W ogóle dużym atutem tej serii jest poczucie humoru, błyskotliwe i ironiczne dialogi, wykorzystujące zresztą znane filmowe gagi, sprawiają, że w książce tak samo ważna jest warstwa językowa (szkoda, że tłumaczenie nie staje na wysokości zadania) jak i fabularna.
Dobrze było poznać bliżej Jima i jego rozterki, a także zabawną Dali, która wprowadza inny typ bohaterki, niż Kate i Andrea. Doktor Doolittle jest takim sceptycznym i ironicznym komentatorem, którego celne uwagi nigdy nie zawodzą, a wprowadzają urozmaicenie. [spoiler]Cała paczka, która uformowała się w drużynę Głupców, razem z Julie, jest naprawdę sympatyczną zgrają fajnych, twardych pstoników. To chyba początek pięknej przyjaźni

[/spoiler]
Wybaczcie długość, ale książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, mam nadzieję, ze zapanowałam nad chaosem myśli
Sophie: Proszę o zaznaczanie SPOILERÓW.